sobota, 27 kwietnia 2013

Zawody Gdynia Trail Running 2013.

Piątek wieczór, godz 22.30, wracam z basenu rowerem do domu, puste ulice, coś świetnego, tylko zmęczenie już daje się we znaki. Jadę z nadzieją, że może będę miała jeszcze siłę, by zrobić coś konstruktywnego, w rzeczywistości godzinę później jestem już w łóżku...i zdecydowanie nie czuję się na siłach, by biec dzisiejszy trailowy bieg...

Sobota, godz. 9.30, 10 godzin snu (jupiiiiiiii), nie pamiętam, kiedy tyle spałam. Mimo tak długiego snu nie czuję, by nogi wypoczęły po całym tygodniu. Chwile zawahania? Taaaak...początkowo nie chciałam wcale jechać, ale przemogłam się, powalczyłam z własnymi myślami no i udało się wyjść z domu - rowerem szybko na kolejkę do Gdyni Redłowo, dalej autobusem do Gdyni Witomino i już, już jesteśmy...żołądek ściśnięty, lekki głód, brak pewności siebie...ehh...chciałabym, by to już było po, a dodatkowo zimnoooo.
Odebraliśmy pakiety startowe, szybka zmiana ubrań, i wybraliśmy się na spacer po trasie, która nas czeka. Pierwsze wrażenie- "o nie, nie dam rady...", takich podbiegów to jeszcze nie widziałam...mimo wszystko park krajobrazowy w gdyńskiej leśniczówce skradł mi serce.


Głupio się przyznać, ale zgubiliśmy się w tym lesie i dopiero jakiś rozgrzewający się biegacz naprowadził nas na start. Potem to już szybko toi-toiek, depozyt, szybka rozgrzewka i start. Lekki podbieg, zbieg 100 m, a dalej podbieg 100 m i zbieg i tak w kółko przez najbliższe 3/4 km. Ojj ciężko. Jak zwykle szybko zaczęłam,  a tu jeszcze ponad 6 km do końca...zdecydowanie nie umiem dobrze rozkładać sił, trzeba nad tym popracować. W zasadzie  nie było płaskiego odcinka, no kilka przy drodze głównej, ale z pewnością na nudę narzekać nie można było - błotko, piach, grząska nawierzchnia, korzenie, kamienie, śliskie liście. Super połączenie :) Zdecydowanie wolę to niż biegi uliczne, choć i one mają swoje uroki. Lekki kryzys dopadł mnie na 8 km, po dość ciężim podbiegu, nogi stały się ciężkie i zatrzymałam się na chwilę. I w tym miejscu podziękowania dla innych biegaczy, którzy zagrzewali bym biegła dalej. To bardzo pomaga i motywuje mimo braku sił. Jeszcze trochę i widzę ostatni odcinek - stromy podbieg ok. 100 m. To już była walka z samą sobą...i meta, jakże upragniona. Czas, około 41.47 (wyników jeszcze nie ma na stronie). Później wypatrywałam Asi z bloga asiabiega.blogspot.com, świetna dziewczyna i cieszę się, że mogłam poznać kogoś równie zakręconego :)

Asia - asiabiega.blogspot.com

Później zjedliśmy snickersa, małe rozciąganie i przystąpiłam do fotorelacji na bloga. W międzyczasie chłopak powiedział mi, że przybiegłam jako czwarta kobieta...mega radość i zadowolenie z siebie. Super prezent dla kogoś, kto dzień wcześniej oblał kolejny egzamin na prawko...


Zwróćcie uwagę na chip, który się przywiązuję do buta (to kółko małe), pierwszy raz się spotkałam z takim śmiesznym chipem.

Zajęłam 1. miejsce w kategorii od 19-35 lat (choć 19 jeszcze nie mam ^^). Możecie zobaczyć jak zimno mi jest na zdjęciu poniżej.

Wygrałam plecak.
O taki:

A tu już sama radość!

11 komentarzy:

  1. Haha mówiłam Ci, ze będzie plecak!!! :))) Zazdroszczę woli walki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć myślę, że ty wykazałaś się większą, ja bym już nie wróciła chyba na trase...

      Usuń
  2. Gratulacje, świetny wynik!!! A plecaka to Ci zazdroszczę...
    W jakich butach biegasz? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. JESTEŚ CUDOWNA! Gratuluję z całego serducha takiego czasu, wygranej, wgl wszystkiego! Wow, gratuluję jeszcze raz i chylę czoła! Motywujesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. a jeszcze dzisiaj patrzyłam w katalogu Asics'a na takie plecaczki do biegania :D bardzo praktyczna rzecz mi się wydaję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję ( co prawda spóźnione :P ). 1 miejsce w kategorii, świetnie! :)

    OdpowiedzUsuń